Kilka miesięcy temu obejrzałam jego trzy kinowe filmy ("Olbrzyma", "Na wschód od Edenu" i "Buntownika bez powodu"). Pozostał ogromny niedosyt. James miał talent, był specyficzny (sprawiał wrażenie niedopasowanego, innego niż reszta społeczeństwa, żeby w pewnym momencie pokazać, na co go stać). Najbardziej podobała mi się jego rola w "Na wschód od Edenu". Zagrał samego siebie (prywatnie Dean również miał trudną relację z ojcem).
Szkoda, że przez błąd Donalda Turnupseeda straciliśmy obiecującego aktora.