No więc wizualnie film to orgia dla zmysłów. Jest epicko, efekty są szczegółowe, a pompatyczna muza też daje do garnca - coś jakby oglądać "Pojutrze" i "2012" połączone w jedno.
I dokładnie jak w owych filmach, prawie cała praca speców od cgi idzie w gwizdek, bo fabuła nie dowozi. Te filmy są w ogóle do siebie diablo podobne (głównie "2012"), tzn. sam pomysł na katastrofę dobry w założeniach, tylko rozłazi się w sposobie opowiadania historii.
Przede wszystkim wątek młodych bohaterów jest całkowicie zbędny. Niewiele do filmu wnosi, a ciągnie za sobą masę wątpliwych zwrotów akcji, jak choćby przypadkowe (no jasne) wcielenie ich do misji ratunkowej i sporo dość nieporadnie budowanych scen gdzie ich losem mieliśmy się przejąć.
Dodatkowo klimat psuje kompletnie zbędny pseudo humor rodem z filmów młodzieżowych i postaci których zadaniem jest jedynie pajacować. Nie jest tak źle jak u Emmericha, gdzie "banda cymbałów ratuje świat" to motyw przewodni, ale niebezpiecznie blisko.
A zamiast iść w tak marne wzorce można było zrobić film uderzający w nieco poważniejsze tony i byłoby naprawdę świetnie.
Epicki komentarz i mówię to zupełnie szczerze.
Co do filmu, to oczywiście zawiodła fabuła, choć po kilku minutach i świetnym wstępie zarysowującym problem, oczywiste to nie było. Nawet ba, spodziewałem się jednak czegoś niezłego, co by może bardzo nie odbiegło od chociażby Interstellar. Swoją drogą jak podajesz przykłady Pojutrze i 2012, to w niektórych scenach w przestrzeni można było poczuć ducha wspomnianego Interstellar i nawet muzyka była w miarę podobna, ale tylko w miarę, żeby plagiatu nie było.
Nie wiem, w jakiej wersji oglądałeś, ale ja początkowo z posłuchania chwilę w oryginale, bo chińskich produkcji rzadko człowiek słucha, dałem na angielski dubbing i trzeba tu podziękować twórcom filmu, że wiele dialogów jakoś bardzo nie było skupionych na twarzach bohaterów, przez co ów dubbing nie rzucał się w oczy, a za to pozwalał oglądać film tylko jednym okiem bez wzroku tkwiącego w napisach, a tylko co jakiś czas patrzącego na - i to trzeba przyznać, przyjemną dla oka warstwę wizualną. Poza nią nie ma tu nic więcej do zaoferowania i na koniec nasuwa się refleksja, że potencjał pomysłu został zmarnowany.
Ja osobiście widziałbym z tego serial na wzór The100 - po kilku sezonach ze szczęśliwym documowaniem do docelowej gwiazdy.
Oglądałem w oryginale, tzn. po chińsku. Serial jak najbardziej, może gdyby bardziej rozwinąć niektórych bohaterów, wyszłoby bardziej przekonująco. A potencjał niewątpliwie był/jest, bo mając na pokładzie Cixina Liu ("Problem trzech ciał" i dalej z trylogii - polecam) spokojnie można byłoby efekciarstwo pod publiczkę zamienić w coś naprawdę wartego wspominania przez ładnych parę lat.
No właśnie, z tymi postaciami było tak sobie, dlatego tak trochę wspomniałem o The100. Bo nie wiem, czy znasz ten serial, ale bohaterów jest tam mnóstwo fajnych i podczas tej podróży planety, byłoby co tworzyć różne wątki. Bo na pewno z tymi filmowymi bohaterami, to tak, jak mówisz, bardzo musieliby ich rozwinąć.
Ale pomysł, żeby Ziemię wypchnąć z naszego układu, naprawdę robiący wrażenie. I tylko abstrahując od filmu, ciekawe, czy to faktycznie byłoby możliwe, bo coś wydaje się, że przyciąganie słońca i generalnie oddziaływania innych planet, chyba by jednak na to nie pozwoliły. Ale to tak tylko, taka refleksja.
p.s. to jest na podstawie powieści?
W tym wypadku akurat chyba opowiadania. Jeśli dobrze kojarzę u nas ukazało się w antologii "Kroki w nieznane 2014" od wyd. Solaris.
Ale miałem dodać - co jeszcze mnie osobiście zgniotło w negatywnym sensie to ta chińsko-rosyjska para astronautów na stacji. Rusek - no wypisz wymaluj zżyna z "Armageddonu" i bohatera Petera Stormare'a, czyli krótko mówiąc stereotypowa wódka na stole i ogólna głupkowatość.
Ale i tak najlepsze były ich konwersacje- jeden nawija po chińsku, drugi po rosyjsku i jest git, rozumieją się bez problemu. Jeśli obaj te języki znają, to czemu nie rozmawiać w jednym? Wychodzi to w każdym razie niesamowicie sztucznie i... no co tu dużo pisać, trochę kretyńsko.
Mnie najbardziej powalił nonsens w postaci podpalenia jowisza i tego spadającego materialnego deszczu z jowisza który odepchnął ziemię.... a jowisz to planeta gazowa nie wiem z czego ten bkmbardujący ziemię deszcz powstał ale raczej nie kawałków statku bo on uległ destrukcji ...
Jeszcze dodaj sobie do tego, że ów deszcz spadł wszędzie tylko OCZYWIŚCIE ominął bohaterów w pojeździe. Jak ogólnego konceptu aż tak się nie czepiam, bo jednak raczej lajtowa fantastyka, tak już takie zagrania w stylu deus ex machina mnie irytują okrutnie.
Możliwe, że byłoby to możliwe teoretycznie. Wiadomo, że jest trochę naciągane, ale przy sci-fi zawsze tak jest. Właśnie dlatego podobał mi się ten film. Fabuła mogłaby być lepsza. Jeśli chodzi o pomysł serialu, to nie miałby sensu. Po opuszczeniu układu lecieliby przez pustkę, więc zrobiłaby się z tego kosmiczna telenowela lub serial podobny po "Salvation". Problemy byłyby tworzone sztucznie.
Teoretycznie możliwe, ale na pewno nie zatrzymywanie obrotu Ziemi. Po pierwsze mija się to z celem bo to spowodowałoby zlikwidowanie magnetosfery, która najmocniej chroni życie. Po drugie nie trzeba zatrzymywać obrotu Ziemi, żeby ukierunkować napęd. Wystarczy włączać go pulsacyjnie wtedy gdy trzeba niczego zmieniać. Zatrzymywanie obrotu Ziemi to myślenie naiwnych filmowców.
Fabuły filmów Emmericha to przy tym arcydzieła.
Ale jak wspomniałeś - warstwa techniczna bardzo przyjemna dla oka:)
Heh, w sumie... Ja to odnoszę głownie do dwóch mistrzów z "2012" - znaczy bohaterów Cusacka i Harrelsona. Daleko jednak nie było. :D
Głównym problemem nawet nie jest fabuła, tylko papierowe postacie na których nam w ogóle nie zależy. Gromadka bohaterów rośnie z każdą minutą, ale absolutnie nikt nie ma żadnego charakteru, żadnej charyzmy, nikt nie przechodzi żadnej drogi, ani nie budzi sympatii. Gdyby znalazł się tu chociaż jeden Will Smith z Dnia Niepodległości już oglądało by się przyjemniej.
Tru. Smith był "goofy but fun" do oglądania. Zresztą zabrakło podobnego charakteru w kontynuacji DN i nie dało się tego (choć nie tylko z tego powodu) przecierpieć.
Generalnie "Wędrująca Ziemia" od stóp do głowy poległa na polu zaangażowania widza w to, co dzieje się na ekranie. Ot kilka garści ładnych widoczków i nic więcej.
Film zarobił 700 mln $ i przeskoczył takie pozycje jak Interstellar czy Piratów z Karaibów. Szok ... A tak swoją drogą 99 % dochodów wygenerowano w Chinach. Poważnie.